http://deepspaceindustries.com
|
W dniu 5 października 1957, nazajutrz po wysłaniu w przestrzeń
kosmiczną pierwszego w dziejach ludzkości sztucznego satelity Ziemi, Amerykanin
James Thomas Mangan ogłosił, że wysłał do rządu ZSRR list protestacyjny
przeciwko pogwałceniu jego terytorium. Ten dziwak i założyciel Państwa Niebieskich Przestworzy oświadczył, że
zawłaszczył przestrzeń kosmiczną ogłaszając 21 grudnia 1948 powstanie swego
państwa i jego konstytucję. Najzabawniejszym z punktu widzenia prawa
jest fakt, że konstytucja ta uzyskała pozytywną opinię prokuratora generalnego
stanu Illinois i została legalnie zarejestrowana przez władze tegoż stanu.
Oczywiście tego rodzaju prywatna inicjatywa z punktu widzenia prawa międzynarodowego, zwłaszcza Układu o zasadach działalności państw w zakresie badań i użytkowania przestrzeni kosmicznej łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskimi, zwanego też Traktatem o Przestrzeni Kosmicznej, jest nieważna. Stronami tej umowy jest wiele państw wliczając Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Federację Rosyjską i kolejne 100 innych państw.
Ale czy na pewno zawłaszczanie
przestrzeni kosmicznej pozbawione jest legalności z punktu widzenia prawa
międzynarodowego? Kto właściwie powinien zostać uznany za właściciela
materiałów wydobytych z asteroid?
Od czasu do czasu odzywają się głosy
zwolenników głoszących w takiej czy innej formie zwierzchnictwo państw nad kosmosem,
ale ostatnimi czasy nabiera to na sile. Dość niedawno Kongres Stanów
Zjednoczonych przygotował nowe prawo dla kosmicznych górników, by w ten sposób
uzyskać przewagę w rywalizacji z innymi państwami o surowce mineralne. Owe nowe
prawo nosi nazwę Asteroids Act.
Jednak zacznijmy od początku. W
USA działają dwie firmy, Deep Space Industries i Planetary Resources, które
pracują nad rozpoczęciem kosmicznej eksploatacji. Obie też planują loty
rozpoznawcze i dokładne zbadanie wybranych obiektów a pierwsze próby wydobycia
mają się zacząć za około dziesięć lat. Czas
pokarze czy to się w ogóle opłaci. Niemniej jednak obie firmy są zdania, że odpowiedź
jest oczywista. Kosmiczne skały zawierają wielkie ilości bardzo rzadkich metali
takich jak platyna, złoto czy nikiel. Nawet małe asteroidy mogą mieć ich w
sobie więcej, niż ludzkość wydobywa w ciągu roku. Niektóre zawierają wielkie
ilości wody, którą można łatwo przetworzyć na paliwo rakietowe co
zrewolucjonizowałoby loty kosmiczne, bo paliwo byłoby w przestrzeni kosmicznej
i nie trzeba by go dostarczać bezpośrednio z Ziemi.
Jednak na przeszkodzie oby firmom
stoi artykuł 2 wspomnianego Traktatu o Przestrzeni Kosmicznej. Stanowi on że „przestrzeń
kosmiczna, łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskimi, nie podlega
zawłaszczaniu przez ogłaszanie suwerenności, przez wykorzystanie lub okupację
ani w jakikolwiek inny sposób”.
Niemniej jednak amerykanie są
zdania, że w ramach rywalizacji z innymi państwami mogą dokonywać zawłaszczania
pojedynczych ciał niebieskich dla celów eksploatacji. Jednym z argumentów
przemawiających za nowym prawem było powołanie się przez jednego z kongresmenów
sprawozdawców Asteroids Act na fakt, że artykuł 2 Traktatu o Przestrzeni Kosmicznej
mówiący o niezawłaszczalności ciał niebieskich to właściwie jest jedynie zapis należący
do preambuły, którego nie należy interpretować dosłownie, lecz ma być tylko
ogólną wytyczną postępowania. Poza tym oświadczył, że ten kto pierwszy wkroczy na ten rynek, będzie miał
wielką przewagę nad rywalami a potencjalne zyski dla Stanów
Zjednoczonych będą olbrzymie.
A co właściwie przewiduje
Asteroids Act. Według proponowanego prawa właścicielem materiałów wydobytych z
asteroid będzie ten, kto je wydobył, czyli wbrew zapisom Traktatu o Przestrzeni Kosmicznej. Ponadto, co
zadziwiające, amerykańskie firmy będą mogły „unikać” szkodliwego działania wobec
innych pojazdów kosmicznych i mieć prawo do reagowania na szkodliwe działania
wobec nich a ewentualne spory z udziałem firm amerykańskich mają być rozstrzygane wyłącznie
przez sądy z USA.
Należy tutaj też wspomnieć o konflikcie
interesów miedzy państwami rozwiniętymi a rozwijającymi się, gdzie ci pierwsi są
zdania że Traktat o Przestrzeni Kosmicznej daje na starcie wszystkim państwom
równe prawa, ale potem decyduje już tylko kapitał i wolna konkurencja. Natomiast
państwa rozwijające się optują za powołaniem światowej organizacji zarządzającej
przestrzenią kosmiczną na wzór Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego która administruje,
w imieniu całej ludzkości dnem morskim oraz podziemiem poza granicami
jurysdykcji państw, który został uznany za wspólne dziedzictwo ludzkości. Hipotetycznie
więc światowa organizacja zarządzającej przestrzenią kosmiczną dzieliłaby ewentualne
zyski z eksploatacji równo pomiędzy wszystkie państwa.
Dlatego też Amerykanie na pewno
będą dążyć do jak najkorzystniejszego dla siebie uregulowania kwestii własności
ciał niebieskich. Zapewne inne państwa rozwinięte posiadające równie
zaawansowane technologie kosmiczne nie będą wyrażały swojego sprzeciwu
wizji przedstawionej przez Kongres, ponieważ same mogą liczyć na zyski. Opór oczywiście
stawią państwa rozwijające się, które będą optować za powstaniem, wcześniej wspomnianej,
światowej organizacji zarządzającej przestrzenią kosmiczną i będą również
próbowały wymusić jakąś formę „kosmicznego podatku” z uwagi na „dobro całej
ludzkości”.
Jeśli nawet Amerykanie uchwalą korzystne dla siebie prawo,
a inne państwa będą wyrażały sprzeciw, to Waszyngton najpewniej tym się nie
przejmie. Niejednokrotnie już to uczynił
choćby z Konwencją o Prawie Morza z 1982 roku, która jest powszechnie stosowana
na całym świecie. Amerykanie byli jej współtwórcami, ale część zapisów wprowadzonych przez mniejsze
państwa im nie odpowiadała, więc całej konwencji nie ratyfikowali i stosują ją
wybiórczo. Ewentualne zyski z eksploatacji asteroidów są zbyt wielką pokusą, aby przejmować się opinią
międzynarodową. Przecież nikt nie jest nie w stanie powstrzymać amerykańskich firm…….no
może za wyjątkiem chińczyków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz